Prof. David Roberts przedstawia wpływ modeli biznesowych – powstałych na przestrzeni ostatnich kilku lat – na zachowania i potrzeby konsumentów. Firmy typu Facebook, Airbn czy Uber, które nie oferują fizycznych produktów, pozyskały szybciej globalnych klientów niż tzw. tradycyjne przedsiębiorstwa. Określane są one mianem exponential organizations. Kiedy więc nowy pomysł jest „tylko” rewolucyjny, a kiedy już przełomowy?
Dziś trafność diagnoz wstępnego etapu raka płuc udzielanych przez IBM Watson to 90%. W przypadku lekarzy jest to zaledwie 50%. Do kogo więc pójdziecie po poradę? Co będzie, jeśli – jak w przypadku raka płuc – zgromadzi wiedzę na temat innych chorób? Ilu lekarzy pierwszego kontaktu będziemy potrzebować wówczas? Profesja ta ogromnie się zmieni, być może już w ciągu 10 lat. Być może wówczas szukając diagnozy będziemy sięgać po naszego smartfona, a nie chodzić do lekarza?
Przy współudziale organizacji FSCD Polska – na zaproszenie Google – przebywał w Polsce prof. David Roberts z Singularity University, mieszczącym się w Dolinie Krzemowej. Misją Singularity Univeristy jest wspieranie i rozwój innowacyjnych pomysłów które pomogą w rozwiązaniu globalnych problemów związanych z zaspokojeniem podstawowym potrzeb ludzkości. Dostęp do wody żywności lekarstw energii w wielu regionach na świecie jest nadal wyzwaniem dla mieszkańców. Wykorzystanie i rozwój nowych technologii powinno koncentrować się na postępie technologicznym globalnej przestrzeni nie tylko krajów rozwiniętych. Produkty usługi oraz wszelakie innowacje powinny służyć jako narzędzia do poprawy warunków życia.
Singularity Univeristy to obecnie także jedno z najważniejszych centrów edukacji i innowacji na świecie, współpracujące na stałe z takimi organizacjami jak Google, gdzie powstają przełomowe idee i wynalazki, które mogą zmienić życie miliardów ludzi. Prof. David Roberts jest uważany za jednego z największych na świecie ekspertów w dziedzinie przełomowych innowacji oraz wykładniczego rozwoju nowych technologii i organizacji. Przełomowa innowacja to zagadnienie, które pojawiło się literaturze biznesowej wraz z rozwojem internetu i nowych technologii oraz wzrastającego zjawiska demokratyzacji produktów.
W trakcie wykładu prof. David Roberts przedstawiał wpływ modeli biznesowych powstałych na przestrzeni ostatnich kilku lat na zachowania i potrzeby konsumentów. Firmy typu Facebook, Airbn czy Uber, które nie oferują fizycznych produktów w krótkim okresie pozyskały szybciej globalnych klientów niż tzw. tradycyjne przedsiębiorstwa. Obecnie wyzwaniem każdej organizacji biznesowej oraz osób pragnących założyć własny biznes jest tworzenie mechanizmów i modeli biznesowych, które pozwalają na zaspokojenie potrzeb konsumentów oraz firm wykorzystując innowacyjne rozwiązania. Rozwój Internetu wpłynął na globalne obniżenie kosztów popytu, a nowe technologie na obniżenie kosztów podaży. Poniżej przedstawiamy opis najważniejszych, przedstawionych tam tez…
Wykładniczy rozwój otaczających nas technologii
Wiele osób myśli, że najbliższe 20 lat będą bardzo podobne do ostatnich 20 lat. Tymczasem kolejne dwie dekady będą wiązać się dla nas z tak dużymi zmianami, jakie nastąpiły dla poprzednich pokoleń w ciągu ostatni 100 lat. Przykładowo mój tata i cała jego klasa – za zgodą nauczycieli – wychodził w latach 30. XX wieku, aby zobaczyć samolot przelatującym nad jego szkołą. Dziś studenci na Singularity Univeristy biegną do okien, gdy przejeżdża przed nimi autonomiczny samochód Google. Jestem pewny, że gdzieś na całym świecie powstają przełomowe technologie, które zmienią nasze życie i otaczający nas świat.
Krzysztof Kolumb, gdy ruszał na swoją wyprawę chciał dokonać przełomowej innowacji. Jego ideą było znalezienie nowych, konkurencyjnych tras, które pozwoliłyby szybciej i taniej przywozić przyprawy do Europy. Gdyby Krzysztof Kolumb nie pomylił się w swoich obliczeniach, byłby to klasyczny przykład disruptive innovations. Dokonał jej jednak dopiero na początku XIX wieku Frederic Tudor, który wymyślił tzw. lodowe domy. Dziś zastąpiły je w naszych mieszkaniach lodówki.
Jak jednak je rozpoznać? Jak je zrozumieć? W tym celu powinniśmy cofnąć się w czasie i pokazać disruptive innovations na przykładzie handlu przyprawami sprzed setek lat. W złotych czasach rozwoju tej dziedziny hanldu sprzedawcy przypraw uważali, że jedynym dla nich konkurentem może być innych sprzedawca przypraw. Setki lat temu handel ten to był ogromny przemysł, z ogromną liczbą pośredników, przez których ręce przechodziły przyprawy za każdym razem zwiększając swoją cenę. Przyprawy były tak drogie, że jeśli udało się je przywieźć z Azji do Europy, to wypełniony nimi statek wart był więcej, niż taki sam statek wypełniony złotem. Dlaczego przyprawy były tyle warte? Ich wartość oparta była na micie, że zapobiegają psuciu się jedzenia. Z całą pewnością nie mają one takich właściwości, ale niewątpliwie poprawiają smak zepsutego jedzenia. Dzięki temu można je spożywać o 2-3 dni dłużej. Stąd taki duży popyt na przyprawy setki lat temu.
Krzysztof Kolumb, gdy ruszał na swoją wyprawę chciał dokonać przełomowej innowacji. Jego ideą było znalezienie nowych, konkurencyjnych tras, które pozwoliłyby szybciej i taniej przywozić przyprawy do Europy. Gdyby Krzysztof Kolumb nie pomylił się w swoich obliczeniach, byłby to klasyczny przykład disruptive innovations. Niestety tam, gdzie myślał, że są Chiny była Alaska, a tam, gdzie miała leżeć Japonia była Ameryka Środkowa. Wg jego obliczeń, płynąc na Wschód miał dotrzeć do Azji po przebyciu 2000 mil. Tymczasem dystans ten był czterokrotnie dłuższy. Nie było wówczas statku, który mógłby go przepłynąć.
Znacznie później, zupełnie innemu człowiekowi, udało się dopiero dokonać przełomowej innowacji, która doprowadziła do załamania przemysłu stojącego za handlem przyprawami. A były to europejskie rządy. Jedynie je stać było bowiem na wybudowanie statków zdolnych do przepłynięcia trasy z Europy do Azji i z powrotem. Czy ktoś wie kto był tym człowiekiem? Nie? Jak dotąd nie spotkałem na wykładzie osób, które by to wiedziały. Świadczy to o tym, jak mało wiemy o innowacjach, które zmieniają otaczający nas świat.
Osobą, której udało się to, czego nie dokonał Krzysztof Kolumb był Frederic Tudor, który żył w latach 1783-1864. Wymyślił on odpowiednio zaizolowane magazyny z podwójnymi ścianami, w których umieszczał lód. Dzięki temu można było przechowywać bardzo długo jedzenie. Nawet podczas gorącego lata – dzięki takiej konstrukcji – lód nie tracił zbytnio na objętości. Wszystko dzięki termodynamice. Frederic Tudor uznał, że jeśli uda mu się przewieźć lód z Nowej Anglii do cieplejszych miejsc i zbuduje tam swoje „ice houses” zarobi na tym fortunę. I faktycznie tak się stało. Jednym z największy odbiorców lodu dystrybuowanego przez firmę Frederica Tudora były Indie, skąd pochodziła większość przypraw. W Chennai nadal można zobaczyć tego typu „lodowe domy”.
Nie dostrzegamy doniosłości przełomowych zmian
Myślicie, że przemysł stojący za handlem przyprawami zrozumiał doniosłość tej zmiany? Nie. Ile firm zajmujących się handlem przyprawami zajęło się handlem lodem? Ani jedna. Zmiany tej nie dostrzegł nikt zajmujący się dotąd handlem przyprawami. Nie stało się to przez kolejne 20 lat. Co ważne, Frederic Tudor nie zauważył innej, równie przełomowej zmiany, jaka dokonała się w kolejnych 10 latach. Prawdziwy lód zastąpił wówczas lód sztuczny. Ile przedsiębiorstw zajmujących się wydobywaniem prawdziwego lodu – jak jego – zajęło się przewożeniem lodu sztucznego? Także ani jedna. Ludzie zajmujący się handlem naturalnym lodem uważali wręcz, że ten sztuczny jest gorszej jakości.
Jaka była kolejna przełomowa zmiana? Koncepcja „ice boxes”, czyli swego rodzaju demokratyzacji „lodowych domów”. Taką prymitywną „lodówkę” miała w domu moja babcia. Wcześniej w każdym mieście w Nowej Anglii był jeden „dom lodowy”, gdzie wszyscy znosili upolowaną zwierzynę, aby ją dłużej przechować. Gdy powstały „ice boxes”, znalazły się one w 66% domów w Nowej Anglii. Proces demokratyzacji 100 lat temu nie różni się niczym innym, niż to, co dzieje się dziś wokół nas. Demokratyzacja technologii powoduje obniżkę cen i ułatwia dostęp większej rzeszy ludzi do pewnych rzeczy.
Kolejne sektory gospodarki – zwłaszcza te związane z IT – zaczynają rozwijać się w tempie wykładniczym. Dotyczy to sztucznej inteligencji, robotyki, biologii, zwłaszcza tej jej części opartej na analizie DNA, nanotechnologii, nowych materiałów. Przed przedsiębiorcami rozciągają się dziś nieskończone możliwości i to dla wszystkich, nie tylko ekspertów w poszczególnych dziedzinach.
Kolejną przełomową innowacją było powstanie lodówek, które same tworzą sztuczny lód. Jaki będzie kolejny etap? Poznajemy geny, które odpowiadają za psucie się jedzenia. Dodajemy związków chemicznych do jedzenia, usuwamy bakterie z mleka i zamykamy je w hermetycznych naczyniach. Jedna z firm z Krzemowej Doliny pracuje nad bakteriami, które zjadają inne bakterie, które powodują psucie się warzyw.
Być może spowoduje to, że w ogóle nie będziemy potrzebować lodówek. Choć mi bardziej podoba się inny pomysł. Amazon testuje w Nowym Jorku dostawy – w ciągu godziny od złożenia zamówienia – za pośrednictwem dronów. Być może są już osoby w Nowym Jorku, które myślą, aby pozbyć się swojej lodówki? Po co nam ona, skoro można mieć cokolwiek zechcemy w ciągu zaledwie godziny. Zaledwie 6 lat temu nie było to możliwe, bo technologia ta w ogóle nie istniała. A wszystko dzięki naszym telefonom komórkowym. W dronie – z którego korzysta Amazon – są tylko cztery ruchome części. Pozostałe elementy to części, które możemy znaleźć w naszym smartfonie – GPS, żyroskop, radio. Tymczasem w helikopterze jest ponad 300 ruchomych części.
Przełomowe innowacje niszczą, ale i tworzą nowe biznesy
Inną, ogromną zmianę widać na obrazie kontenerowca. Już niedługo większość, transportowanych na jego pokładzie rzeczy będzie można wydrukować w 3D. To ogromne zagrożenie dla sektora transportu i logistyki, którego armator kontenerowca zapewne nie dostrzega. A nawet jeśli – działając w transporcie morskim wiesz, że drukarki 3D może dokonać przełomowej zmiany w jego branży – to co może na to poradzić? Może jedynie wejść w ten nowy biznes.
Druk 3D to ogromne zagrożenie dla sektora transportu i logistyki, którego armator kontenerowca zapewne nie dostrzega. A nawet jeśli – działając w transporcie morskim wiesz, że drukarki 3D może dokonać przełomowej zmiany w jego branży – to co może na to poradzić? Może jedynie wejść w ten nowy biznes. Firma Hershey – do tej pory kojarzona z przemysłem spożywczym – uważa się już za firmę IT. De facto produkuje teraz drukarki 3D, aby tworzyć czekoladę. Przedstawiciele firmy chcą je dostarczać do restauracji na całym świecie, aby klienci mogli otrzymać swoją unikalną, wydrukowaną na miejscu czekoladę.
Pojawiają się już wydruki 3D np. z czekolady. Firma Hershey – do tej pory kojarzona z przemysłem spożywczym – uważa się już za firmę IT. De facto produkuje teraz drukarki 3D, aby tworzyć czekoladę. Przedstawiciele firmy chcą je dostarczać do restauracji na całym świecie, aby klienci mogli otrzymać swoją unikalną, wydrukowaną na miejscu czekoladę.
Druk 3D to biznes, który nigdy wcześniej nie istniał. Niektórzy myślą, że disruptive innovations zawsze niszczą dotychczasowy porządek. Tymczasem dziś mamy do czynienia z przełomową kreacją czegoś nowego. To znacznie szersze znaczenie tego słowa. Jeśli zrozumiemy, że za disruptive innovations kryje się tworzenie czegoś nowego dostrzeżemy niezliczone okazje, które za tym stoją, zwłaszcza dla przedsiębiorców. Jeśli jesteś dużą firma, bardzo trudno walczyć z disruptive innovations. Zdajesz sobie bowiem sprawę, że działalność, którą się zajmujesz nie jest stabilna, że wkrótce twoja firma może nie istnieć. Przełomowe innowacje dzieją się bardzo szybko.
Drukarki 3D pozwalają dziś tworzyć rzeczy wielkości kilku mikronów. To stwarza nieograniczone możliwości nie tylko dla pojedynczej branży, ale dla całej domeny różnych sektorów. Możemy tworzyć maszyny wielkości 10 mikronów, a to zmieni cały otaczający nas świat. Co w tym interesującego? Sami jesteśmy stworzeni z bilionów takich drobnych „części”.
W 3D można drukować w mikro i makroskali
W amerykańskich laboratoriach Lawrence Livermore pracuje się nad materiałami, które – gdy się je rozciąga – stają się coraz grubsze, a nie cieńsze. Zapytałem inżynierów, którzy pracują nad nimi do czego mogą się przydać? Odpowiedzieli, że materiały te mogą zapobiec katastrofom promów kosmicznych. Ciśnienie oddziałujące na ich poszycie powoduje dziś, że staje się ono coraz cieńsze, a w efekcie słabsze. Nowy materiał powodowałby wręcz przeciwny efekt. Co ciekawe materiał ten powstaje na drukarkach 3D.
Smartfon nie zrodził się w sektorze telekomunikacyjnym, lecz w sektorze IT. Aby stworzyć jego koncepcję trzeba było bowiem dostrzec także potencjał bezprzewodowego internetu, tworzenia aplikacji, które rozbudowują możliwości komputerów, a nawet usług cloud computing. Sektor telekomunikacyjny tej wiedzy nie posiadał.
Mamy już drukarki 3D, które potrafią działać w zerowej grawitacji, np. na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej krążącej wokół Ziemi. Dzięki temu można dziś za pomocą maila wysłać do drukarki krążącej nad naszymi głowami np. schemat potrzebnej części. Przeprowadzono już taki eksperyment. To początek kolejnej ewolucji. Dziś wszystko, co wynosimy w kosmos musi zmieścić się w rakiecie. Dlatego tak długo trwała budowa Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W przyszłości będziemy mogli wydrukować w kosmosie dowolnej wielkości konstrukcje. Mówi się np. o modułach stacji na Księżycu. Przyszłość, którą widzieliśmy w firmach Star Trek staje się rzeczywistością.
Technologie rozwijające się w tempie wykładniczym
Technologie rozwijają się dziś w tempie wykładniczym, co roku podwajamy ich możliwości. Widać to na przykładzie produkcji paneli słonecznych. Cena ich stworzenia spada tak szybko, że za 15 lat będą 100 razy tańsze niż dziś. Może okazać się, że za 20 lat energia pozyskiwana za ich pośrednictwem będzie bezpłatna. Może do tego dojść dzięki wykładniczemu rozwojowi technologii. Dzięki temu zmienią się inne aspekty naszego życia, nie będziemy musieli np. obawiać się o globalne ocieplenie.
Kolejne sektory gospodarki – zwłaszcza te związane z IT – zaczynają rozwijać się w tempie wykładniczym. Dotyczy to sztucznej inteligencji, robotyki, biologii, zwłaszcza tej jej części opartej na analizie DNA, nanotechnologii, nowych materiałów. Przed przedsiębiorcami rozciągają się dziś nieskończone możliwości i to dla wszystkich, nie tylko ekspertów w poszczególnych dziedzinach. Przykładem wykładniczego wzrostu możliwości technologii jest robot Baxter wykorzystywany na liniach montażowych w fabrykach. 5 lat temu kosztował 5 mln USD, 3 lata temu 0,5 mln USD, a teraz zaledwie 20 tys. USD. Praktycznie każdy może więc go kupić i postawić w swoim zakładzie. Dodatkowo wystarczy mu 3-4 raz pokazać, co ma robić, aby się tego „nauczył”. NIe trzeba znać się na jego programowaniu.
Nasz smartfon jest potężniejszy niż wszystkie komputery, które posiadała NASA w czasie misji Apollo? Dzięki nim mamy też dostęp do większej ilości informacji niż jakikolwiek szef supermocarstwa 20 lat temu? Ważniejsze jednak od tego, do czego mamy dostęp za pośrednictwem urządzeń mobilnych, jest to jak one same będą wyglądać za kilka lat. Nokia nie doceniła przełomowej zmiany dokonującej się na rynku telefonii komórkowej i w ciągu kilku lat znikła z niego. Jednocześnie pojawiły się na rynku smartfonów i zdominowały go nowe firmy, które nigdy wcześniej na nim nie działały, jak Apple. Smartfon nie zrodził się w bowiem w sektorze telekomunikacyjnym, lecz w sektorze IT. Aby stworzyć jego koncepcję trzeba było bowiem dostrzec także potencjał bezprzewodowego internetu, tworzenia aplikacji, które rozbudowują możliwości komputerów, a nawet usług cloud computing. Sektor telekomunikacyjny tej wiedzy nie posiadał.
Czy kolejne smartfony będą coraz większe? Raczej nie. Staną się jednak zapewne tak mądre, jak my, a być może nawet mądrzejsze od swoich użytkowników. Widać to np. po rozwoju możliwości elektronicznego asystenta Siri. Jeszcze rok temu, gdyby powiedzieć jej, że chcę popełnić samobójstwo rzucając się z mostu, odpowiedziałaby, że w pobliżu naszego miejsca znalazła 4 mosty, choć niekoniecznie byłyby to budowle, a np. firmy ze słowem „bridge” w nazwie. Tymczasem 2 miesiące temu odpowiedź była już inna: „Jeśli myślisz o samobójstwie, może powinieneś do kogoś zadzwonić? Oto właściwy numer”.
Mamy już drukarki 3D, które potrafią działać w zerowej grawitacji, np. na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej krążącej wokół Ziemi. Dzięki temu można dziś za pomocą maila wysłać do drukarki krążącej nad naszymi głowami np. schemat potrzebnej części. Przeprowadzono już taki eksperyment. To początek kolejnej ewolucji. Dziś wszystko, co wynosimy w kosmos musi zmieścić się w rakiecie. Dlatego tak długo trwała budowa Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W przyszłości będziemy mogli wydrukować w kosmosie dowolnej wielkości konstrukcje.
Ludzie pracujący nad Siri zauważyli, że odpowiedzi, których udziela są niewłaściwe. Jednak w procesie uczenia się, doświadczenie tych kilku osób rozszerzyli na całą społeczność użytkowników urządzeń Apple’a na świecie. Przyszłość zastosowań sztucznej inteligencji jest więc znacznie ciekawsza niż dotąd myśleliśmy. Przykładem jest chociażby superkomputer IBM Watson. Kiedyś zajmował sporą część pokoju, teraz mieści się zaledwie w 3 szafach stelażowych, a być może w niedalekiej przyszłości jego końcówka stanie się elementem mikroprocesora.
Dziś trafność diagnoz wstępnego etapu raka płuc udzielanych przez IBM Watson to 90%. W przypadku lekarzy jest to zaledwie 50%. Do kogo więc pójdziecie po poradę? Co będzie, jeśli – jak w przypadku raka płuc – zgromadzi wiedzę na temat innych chorób? Ilu lekarzy pierwszego kontaktu będziemy potrzebować wówczas? Profesja ta ogromnie się zmieni, być może już w ciągu 10 lat. Być może wówczas szukając diagnozy będziemy sięgać po naszego smartfona, a nie chodzić do lekarza?
Inna prognoza mówi, że za pomocą nasz smartfon będzie mógł w przyszłości kontrolować cokolwiek będzie podłączone do internetu. Już dziś będąc w Polsce mogę sterować np. ogrzewaniem w moim domu w Kalifornii. Mam też dostęp do detektora dymu uprzedzającego o pożarze, co może na wiele nie przydać się w Warszawie, ale – dzięki kamerze – mogę pooglądać jak pali się mój dom.
Oprogramowanie zmienia otaczającą nas rzeczywistość
Dziś wszystko się dematerializuje i pojawia się w postaci oprogramowania, najczęściej dostępnego na nasz smartfon. Dodatkowo wiele z rzeczy, które powstały nie mogły wcześniej istnieć w świecie fizycznym. To przyszłość, która czeka firmy. Gdy pozbywamy się kosztów dostaw materiałów i dystrybucji produktów przedsiębiorstwa mogą rozwijać się w ogromnym tempie, stając się szybko firmami, których kapitalizacja wyceniana jest na miliardy dolarów. Przykładem jest Uber określany niekiedy jako „expotential organization”. Polecam książkę „Exponential Organizations: Why new organizations are ten times better, faster, and cheaper than yours” napisaną przez Salim Ismail. Opisuje on firmy, które – dzięki wykorzystaniu nowych technologii – wykładniczo zwiększyły swój wzrost. Przełamują one linearny model rozwoju tradycyjnych firm.
Kiedy więc nowy pomysł jest „tylko” rewolucyjny, ekscytujący, a kiedy jest już przełomowy? Jeśli tego nie zrozumiemy nasze pomysły co prawda mogą być rewolucyjne, ale nie zmienią rzeczywistości, nie sprawią, że nasze firmy dołączą do „expotential organizations”. Czy samochód miał charakter dysruptywnej innowacji? Jak się okazuje na początku nie, bo stać na niego było tylko najbogatszych. Zmieniło się to ok. 30-40 lat temu. Wówczas w ciągu zaledwie kilku lat zastąpił wykorzystywane dotąd powszechnie konie.
A co z samochodami elektrycznymi? Czy są rozwiązaniem rewolucyjnym, czy już przełomowym? I jak się mają do samochodów na gaz. Jak to sprawdzić? Przede wszystkim porównujemy najważniejsze cechy obu typów samochodów, a więc zasięg, prędkość i przyspieszenie. Elektryczny samochód ma ograniczony zasięg, ale zapewne dużo szybciej i taniej można zbudować sieć „elektrycznych” stacji benzynowych niż z gazem. Samochody elektryczne Tesli rozwijają prędkość 80 mil na godzinę, która jest wystarczająca tym bardziej, że w większości miejsc limit jest znacznie niższy. A co do przyspieszenia? W samochodach tych jest – poza trybem sportowym – tryb insane, który wciska pasażerów w fotele. Do 100 km/h przyspiesza w 3,2 sekundy, a więc szybciej niż sportowy McLaren, a nawet bez tego trybu samochody Tesli mają większe przyspieszenie niż większość innych aut.
Demokratyzacja technologii powoduje obniżkę cen i ułatwia dostęp większej rzeszy ludzi do pewnych rzeczy. Przełomową innowacją było powstanie lodówek. Jaki będzie kolejny etap? Poznajemy np. geny, które odpowiadają za psucie się jedzenia. Dodajemy związków chemicznych do jedzenia, usuwamy bakterie z mleka i zamykamy je w hermetycznych naczyniach. Jedna z firm z Krzemowej Doliny pracuje nad bakteriami, które zjadają inne bakterie, które powodują psucie się warzyw.
Czy jednak samochody Tesli mają charakter disruptive innovations? Czy jest coś, co elektryczny samochód oferuje, a ten na gaz nie? Z pewnością cisza, bo nie słychać silnika; mniejsze zanieczyszczenie powietrza; niższy koszt – prąd jest tańszy niż gaz. Elektryczne auto jest też bezpieczniejsze. Przykładowo samochodów na gaz nie można – ze względu na zagrożenie wybuchem – sprzedawać w galerii handlowej, ani parkować w garażach podziemnych. Zastosowane w samochodach Tesli rozwiązania mają charakter przełomowy, ale czy jest tak z nimi samymi? Na razie są drogie. W ciągu kilku lat Tesla zapowiada wersję kosztującą 30 tys. USD. Wówczas z pewnością zmienią rynek samochodowy. To będą interesujące czasy.
Dotąd budowaliśmy maszyny, które miały nam służyć. Nie zazdrościliśmy więc samochodowi, że jedzie szybciej, niż my jesteśmy w stanie biec. Ale dziś budujemy myślące maszyny. I na wiele, różnych sposób są one od nas lepsze. To już powinno nas obchodzić. Budujemy też maszyny, które są podłączane do naszych umysłów. Są setki tysięcy osób na całym świecie ma wszczepione implanty, które pozwalają im słyszeć lub widzieć. O tym też powinniśmy myśleć. Do tej pory wszystko, czym się zajmowaliśmy było naturalne. Dziś zaczynamy zmieniać „oprogramowanie”, które nami steruje. Korea Południowa jest jakieś 15 lat do przodu w badaniach nad genetyką niż Stany Zjednoczone. Możemy tam już sklonować naszego psa jeśli umrze, wkrótce być może także wymarłe już gatunki. Na razie ograniczamy się do „copy&paste”. A co jeśli zaczniemy dokonywać zmian polegających na „cut&paste” i np. wszczepimy geny meduzy odpowiedzialne za jej świecenie naszemu kotu?
Notował Adam Jadczak