Cyfryzacja biznesu prawnego otwiera przed kancelariami i prawnikami znakomite możliwości rozwoju – uważa Marek Laskowski, CIO w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Laureat Diamentu CIO Legal2Digital w konkursie CIO Roku 2019 jest entuzjastą i pionierem szerokiego otwarcia sektora na cyfryzację.
Twoje działania dowodzą, że transformacja cyfrowa jest możliwa i przynosi konkretne korzyści w usługach prawnych. Czy cyfryzacja w kancelarii jest w jakiś sposób specyficzna?
Punkt wyjścia jest na pewno inny niż w przodujących sektorach. Faktem jest duży dystans technologiczny. To co dla wielu sektorów jest oczywistością – tu jest nowinką – czasem ryzykowną. Specyficzne są także procesy, produkty i usługi cyfrowe. Natomiast co do istoty – to nasza cyfryzacja posiada te same wymiary, co cyfryzacja w bankach, firmach usługowych czy przemysłowych. Cyfryzujemy back-office, infrastrukturę, wszystko co pozwala realizować usługi prawne, front-office. A do specyfiki mojego doświadczenia dodałbym, że mocno działamy też na rzecz promocji cyfryzacji jako takiej w całym sektorze.
Prawnicy lubią chyba, jeśli postrzega się ich jako konserwatywnych. W jaki sposób zachęcić ich do pomysłu cyfryzacji?
Rzeczywiście, ale z istotną poprawką – nie tyle siebie samych tak postrzegają, bo większość prawników doskonale odnajduje się w cyfrowym świecie, co swój biznes. Prawnicy nie widzieli bowiem związku osobistego, cyfrowego doświadczenia ze swoim biznesem. I nie widzieli powodu do zmiany tego stanu rzeczy. Jeśli papierowy kalendarz na biurku asystentki był od zarania jedyną wspólną bazą wiedzy o spotkaniach i sprawach prawników z kancelarii, to po co zamieniać go na kalendarz cyfrowy. A już napomknięcie o chmurze w kontekście własnych procesów czy usług bywało odbierane jako nietakt. To obserwacje wspólne dla zdecydowanej większości podmiotów w branży.
Jak więc to zmieniać? Z “pomocą” przyszło doświadczenie z COVID-owego lockdown? DZP to jedna z czołowych kancelarii i także jej prawnicy podzielali zapewne nieufność i dystans wobec cyfryzacji kojarzącej się z eksperymentem i profanum spoza świata prawniczego…
Mówię oczywiście o moich doświadczeniach. Przyszedłem spoza tego sektora i z pewną dozą prostolinijnej dociekliwości mogłem pewne pytania postawić. Prawnik nie odmówi rozmowy, raczej chętnie nadstawi ucha, kiedy mowa o innych branżach, także z technologicznej perspektywy. To jego immanentna zawodowa cecha, kwestia m.in. stałego poszerzania wiedzy o potencjalnych klientach. To pozwala wykonać pierwszy krok. A jeśli analogia, przykład cyfryzacji jest trafiony, to przychyli się do racjonalnych argumentów.
Jakie analogie przemówiły zatem do prawników na początek?
Pierwsze analogie dotyczyły życia dokumentu cyfrowego oraz otoczenia wokół niego, repozytorium dokumentów i jego zabezpieczenia, współdzielenia i przyznawania praw dostępu. A w tle tej rozmowy pojawia się już sfera niezbędna, twarda tematyka: infrastruktura sieciowa, infrastruktura fizyczna komputerów, serwerów, backupów, bezpieczne i wydajne środowisko IT. Rozpoczęliśmy więc od całej serii rozwiązań, które podnoszą bezpieczeństwo, stabilność i efektywność infrastruktury IT, usprawniają komunikację a wreszcie – poprzez cyfryzację – dokonuje się postęp w świadczeniu usługi doradztwa prawnego.
Bezpieczeństwo zostało przez Ciebie w przypadku tej cyfrowej transformacji wskazane jako pierwszy krok. Dlaczego?
Prawnicy to grupa zaufania publicznego, dlatego bezpieczeństwo jest podstawą funkcjonowania w branży. Utrata dokumentu, posiadanej informacji to nie tylko naruszenie tajemnicy zawodowej, ale i problem reputacyjny, przekładający się na kryzys biznesowy. Zdarzał się przypadki, że kancelarie przestawały istnieć, jeśli odbyło się włamanie lub zniszczenie powierzonych im danych. Dlatego w ciągu trzech lat cyfryzacji w DZP największe nakłady pracy i finansów położyliśmy na bezpieczeństwo. Strategia, którą przyjąłem, sprowadza się do zapewnienia infrastruktury wysokiej dostępności. Prawnicy pracują pod presją czasu i są obarczeni dużym stresem, muszą mieć infrastrukturę, która będzie dla nich transparentna.
Co się wydarzyło w sferze bezpieczeństwa?
Wdrożyliśmy m.in. system zapobiegania zaawansowanym atakom APT – Advanced Persistent Threats, który nie jest powszechnie stosowany w branży. Znam tylko dwie kancelarie amerykańskie, które wykorzystują podobne systemy. Dzięki temu bezpieczeństwo DZP jest na bardzo wysokim poziomie. Ten system to przy tym zaledwie jeden element ekosystemu IT, które zabezpieczają kancelarię.
Prawnicy to grupa zaufania publicznego, dlatego bezpieczeństwo jest podstawą funkcjonowania w branży. Utrata dokumentu, posiadanej informacji to nie tylko naruszenie tajemnicy zawodowej, ale i problem reputacyjny, przekładający się na kryzys biznesowy. Dlatego w ciągu trzech lat cyfryzacji w DZP największe nakłady pracy i finansów położyliśmy na bezpieczeństwo. Strategia, którą przyjąłem, sprowadza się do zapewnienia infrastruktury wysokiej dostępności. Prawnicy pracują pod presją czasu i są obarczeni dużym stresem, muszą mieć infrastrukturę, która będzie dla nich transparentna.
Zmiany zaczęliśmy od infrastruktury sieciowej. Przystosowaliśmy dla naszej kancelarii rozwiązania Palo Alto. Następnym krokiem było postawienie własnego centrum certyfikacji PKI – to jest także unikalne w branży – opartego na rozwiązaniach Thales firmy Gemalto. To był mój pomysł, ponieważ certyfikaty generowane przez własne PKI są elementem, który gwarantuje nam wysoki poziom bezpieczeństwa. Po zabezpieczeniu infrastruktury sieciowej rozpoczęliśmy zabezpieczanie wszystkich punktów końcowych, którymi posługują się nasi – z natury bardzo mobilni – prawnicy.
Wdrożyliśmy również usługi SOC, które zapewniają jeszcze wyższy poziom bezpieczeństwa infrastruktury. Rozwiązanie to pozyskaliśmy z Izraela. To także element strategicznej refleksji nad aktualnym benchmarkiem rozwiązań bezpieczeństwa dostępnych na rynku. Te usługi uzupełniają w ważny sposób ekosystem bezpieczeństwa DZP. Rozwiązanie jest zarazem usługą SOC, co zapewnia dostęp zarządowi do aktualnej informacji o stanie bezpieczeństwa naszego cyfrowego ekosystemu. To spełnienie ważnego postulatu cyfryzacji – uczynienia jej zrozumiałą i przejrzystą dla biznesu, w naszym przypadku właścicieli.
Cały pakiet bezpieczeństwa podniósł nas do poziomu klasy Enterprise. Obecnie mamy zabezpieczonych 350 stacji rozmieszczonych w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Londynie. Inwestycje w obszarze bezpieczeństwa było mi najłatwiej uzasadnić, a zarazem przetarły szlak dla kolejnych projektów cyfrowych.
Pomówmy z kolei o niewymawialnym w kancelariach słowie „chmura”.
Kancelarie zachodnie szybciej ten temat przepracowały. Polskie mają z nim nadal problem. Często mam do czynienia z kancelariami brytyjskimi, tam dyskutuje się już nie nad tym, czy wchodzić w chmurę, tylko jakie usługi chmurowe wybrać. My do niedawna zastanawialiśmy się czy chmura jest zgodna z regulacjami i czy klienci nie będą mieli z tym problemu. Ale pandemia gwałtownie przyśpieszyła cyfryzację i migrację do chmury. Pytania i wątpliwości właściwie znikły. Chmura pozwoliła na bardzo szybkie dostarczenie rozwiązań, które umożliwiły działanie w warunkach lockdown i pandemii, także w branży prawnej. Nie odbyło się to na zasadzie owczego pędu, bo został wcześniej dokonany proces zbadania Compliance, ale bez porównania szybciej niż przed pandemią COVID-19.
Rozumiem, że bezpieczeństwo zaimplementowałeś przy pełnym poparciu prawników, a w akceptacji chmury pomógł obecny kontekst. A co z resztą? W jaki sposób powstała obecna struktura rozwiązań cyfryzacyjnych DZP?
Od początku miałem dobrze przemyślany pomysł na cyfryzację kancelarii. Zamykając budowę kompletnego, podstawowego ekosystemu, rozpoczęliśmy prace nad rozwiązaniami stricte Legal Tech. Był rok 2017. Zbudowaliśmy we własnym zakresie pierwsze rozwiązanie do wsparcia doradztwa prawnego w obszarze RODO. Mieliśmy wtedy bardzo dużo pracy związanej z zapewnieniem zgodności organizacji klientów pod względem prawnym i procesowym z wymogami nowej regulacji. Prawnicy analizowali ogromną ilość dokumentów. Potrzebne było narzędzie, które pozwalałoby na przyśpieszenie pracy.
Czy były gotowe narzędzie Legal Tech?
Były, ale nie mające zastosowania do polskiego rynku i systemu prawnego, a poza tym były bardzo prymitywne. Widoki na samodzielne znalezienia odpowiedniego wytwórcy oprogramowania Legal Tech były marne. Można było pokusić się o namówienie jakiejś obiecującej firmy, ale trzeba mieć nie tylko pomysł, ale również czas i finansowanie. Postanowiłem zwrócić się o pomoc do Microsoft. Przedstawiciele tej firmy początkowo sceptycznie odnieśli się do pomysłu inwestowania w Legal Tech w Polsce. To zrozumiałe, rynek zbytu jest niewielki. Widząc moje zdeterminowanie firma uruchomiła jednak pewne pogramy finansowania i zaproponowała partnera – firmę Goyello. Jej deweloperzy stworzyli dla nas rozwiązanie oparte na Machine Learning, które miało nauczyć się analizować dokumenty prawne oraz wyszukiwać klauzule i wyrażenia, które wymagają analizy prawnej.
Jak każde rozwiązanie Machine Learning było więc na początku kompletnie nieprzydatne. Zapewne – w tym gorącym czasie projektów dostosowania do RODO – wszyscy przyjęli to jednak ze zrozumieniem?
Oczywiście (śmiech). Ludzie musieli siedzieć i uczyć „maszynę”. Trwało to jakieś pół roku. Przekonywałem koleżanki i kolegów prawników, że za chwilę to rozwiązanie będzie przynosiło korzyści i udowodni swoją przydatność. „Jaka wartość? Człowieku, ja mam trzy banki, które na mnie czekają!” – słyszałem w odpowiedzi. Nie wierzyli mi oczywiście.
Tworzymy kolejne rozwiązanie oparte o Machine Learning nazywa się Prompter. Udało na nam się zaangażować do pracy nad tym projektem ekspertów, specjalizujący się w sieciach neuronowych i rozwiązaniach ML, którzy są w dodatku jego deweloperami. W skrócie jest to rozwiązanie, które w chaosie dokumentów firmowych potrafi zrobić porządek. Służy więc po pierwsze do klasyfikacji. W bibliotece złożonej np. z miliona plików jest w stanie wyróżnić obecnie 20 typów dokumentów i automatycznie przypisać pliki do dodanej klasy, np. umów spółki, umów powiernictwa procesowego, pełnomocnictw.
Ale pewnego razu przyszedł prawnik, który przyniósł dwa dyski z kilkudziesięcioma tysiącami dokumentów. I zaproponował, byśmy je przeanalizowali naszym rozwiązaniem. Nie dowierzał do końca, że nasz system temu podoła, ale był w takiej sytuacji, że skłonny był na taki eksperyment. Wyniki okazały się bardziej niż obiecujące. Prawnik przejrzał je starannie i stwierdził, że wielu rzeczy, które system zwrócił, nigdy by nie wychwycił. Były oczywiście też takie zagadnienia, których system nie wyłapał. Ale mimo wszystko nasz prawnik był pod wrażeniem.
To był przełom – rozwiązanie zaczęliśmy szeroko wykorzystywać w naszej pracy, było coraz doskonalsze. Myślałem więc już, aby zacząć wykorzystać je również do obsługi innych procesów, np. Due Dilligence, ale wtedy Goyello zostało przejęte przez Aspire Systems, indyjski software house. Postanowiłem więc odłożyć ten pomysł i zająć się następnym.
Także związanym ze wsparciem pracy prawników w DZP?
Tym razem pokusiliśmy się o próbę stworzenia rozwiązania do obsługi procesu whistleblowing. W Polsce nie jest to powszechna praktyka, ale nabiera na znaczeniu i wkrótce instytucja ta – która już znalazła polską nazwę „sygnalistów” – będzie umocowana w polskim prawie. Wspólnie z Predica i Microsoft budujemy więc platformę klasy Enterprise do obsługi tego procesu. Rośnie zainteresowanie, dlatego że rozwiązanie zyskało profesjonalny wymiar.
Czy jest więcej przykładów takich cyfrowych produktów?
Kolejny, który tworzymy nazywa się Prompter. To bardzo głęboki silnik oparty o Deep Machine Learning. Udało na nam się zaangażować do pracy nad tym projektem ekspertów, specjalizujący się w sieciach neuronowych i rozwiązaniach ML, którzy są w dodatku jego deweloperami. Produkt wykonujemy poprzez odrębną spółkę, która dodatkowo uzyskała środki z programów europejskich dedykowanych dla start-up’ów.
Co robi Prompter?
W skrócie – to rozwiązanie, które w chaosie dokumentów firmowych potrafi zrobić porządek. Służy więc po pierwsze do klasyfikacji. W bibliotece złożonej np. z miliona plików jest w stanie wyróżnić obecnie 20 typów dokumentów i automatycznie przypisać pliki do dodanej klasy. Maszyna w sposób automatyczny uczy się typów dokumentów bazując na zasobach DZP. Proszę sobie wyobrazić, że przychodzimy do klienta i uruchamiamy silnik na zbiorach jego plików, a wynikiem działania jest pogrupowanie ich z perspektywy prawnej. Klient dowiaduje się, że np. ma 300 umów spółki, 200 umów powiernictwa procesowego, 400 pełnomocnictw etc. Skąd wiemy, jakiego rodzaju jest dany dokument? Ano stąd, że w DZP – które posiada w zasobach 30 mln plików – taguje każdorazowo swoje dokumenty. Budując silnik, uczymy go w sposób zautomatyzowany na naszych zbiorach plików. Trafność algorytmów w rozpoznawaniu tekstu zaczyna sięgać 90%, a niejednokrotnie 100%.
Co dalej?
Uruchomienie silnika jest pierwszym etapem. Następnym jest szukanie anomalii w dokumentach. Jeżeli mam 500 umów spółki, to chcę wiedzieć, w jakim odsetku tych umów brakuje np. zapisów dotyczących kar umownych. Prompter taką informację zapewnia.
Znowu zapytam o reakcję prawników. Czy wizja korzyści przewyższa ewentualne obawy?
Prawnicy obawiają się, że my zabieramy dokumenty, czytamy je i gdzieś publikujemy. Ale to polega na tym, że przychodzimy z silnikiem ML na nośniku, uruchamiamy go na zbiorach dokumentów. W kolejnym kroku następuje szyfrowanie dokumentów tekstowych, czyli zamiana ich na reprezentację matematyczną, a konkretnie strukturę wektorową. Ta właśnie reprezentacja stanowi wkład do silnika ML. U innego klienta ta reprezentacja może być użyta w kolejnym procesie rozpoznawania. Mamy zapewnioną pełną anonimowość danych i dokumentów. Silnik nie jest zainteresowany treścią dokumentów, a jedynie ich matematyczną reprezentacją.
Chociaż silnik uczył się na zbiorze „idealnym”, to jakość umów bywa różna. Ponadto ich struktura odzwierciedlać może jakieś szczególne, indywidualne potrzeby.
I tu dochodzimy do trzeciego etapu. Chcielibyśmy, aby nasz program Prompter na podstawie analizy tysięcy umów wyciągał wzór umowy i na podstawie tego wzoru mógł wykreować dla użytkownika jego umowę. Powstaje usługa, która na podstawie dialogu prawnika z maszyną w języku naturalnym tworzy idealną umowę opartą na wzorcach. To oczywiście jeszcze przyszłość naszego rozwiązania, ale widząc postępy jestem pewien, że bliska.
Ostatni wymiar cyfrowej transformacji w DZP którą zainicjowałeś i prowadzisz, to promocja cyfryzacji w całym sektorze. Jaki jest cel i szanse powodzenia?
W dobie pandemii niestety to ustało. Chciałbym doprowadzić do takiej sytuacji, aby największe kancelarie w Polsce konkurowały ze sobą w obszarze prawnym, ale nie konkurowały w obszarze technologicznym. Wszyscy zyskamy na synergii z wymiany informacji, praktyk w obszarze IT. Celem moim jest stworzenie rodzaju standardu IT dla branży prawnej. Udało nam się zachęcić do współpracy w obszarze technologii trzecią co do wielkości kancelarię – Wardyński i Wspólnicy. Oni mają zarówno know how, jak i miliony kolejnych dokumentów z zupełnie innych dziedzin, które można wykorzystać jako paliwo dla silnika AI. Chcielibyśmy dzięki tej współpracy zbudować platformę technologiczną, która pozwoli małym i średnim kancelariom podnieść standard technologiczny. Nasza współpraca na poziomie technologii stwarza szanse, aby mniejsze kancelarie także miały dostęp do rozwiązań klasy Enterprise.
Chyba zaczynamy mówić już o swego rodzaju chmurze prawnej.
Ten dostęp może być oczywiście zapewniony jako SaaS. Ale to ma szerszy wymiar – pozwala na stworzenie platformy standardów cyfrowych dla sektora prawnego i dla całej gospodarki, bo przecież regulacje i prawo dotyczą wszystkich podmiotów. Uważam, że kancelarie muszą się digitalizować, ponieważ ich klienci już są zdigitalizowani. Pandemia pokazała, że dzięki cyfryzacji i chmurze, kancelarie mogły zachować ciągłość działania. A teraz kancelarie zjednoczą się, uspójnią na poziomie technologii, będą gotowe wypracować standard rynkowy w takich kwestiach technologicznych, jak bezpieczeństwo i nie tylko.
Kolejny element powiązany z naszą platformą dla kancelarii to edukacja. Prawnicy mają szereg kursów na studiach, ale one niestety dają wiedzę raczej historyczną. Musimy zatem rozmawiać nie tylko o prawie, ale i o technologii w prawie. Możemy sobie wyobrazić, że technologia będzie wspierać wybór metody postępowania w sprawie w oparciu o dane, pochodzące z analizy wcześniejszych przypadków, że będzie wskazywać możliwość realizacji danego scenariusza, jeśli przyjmie się dany akt prawny. Technologia będzie wsparciem dla prawników nie – co wyraźnie podkreślam – zastępując ich i będzie immanentą cechą zawodu.
Stąd m.in. współpraca z Akademią Leona Koźmińskiego?
Poprowadziłem dla studentów programu MBA kurs o Legal Tech, a dodatkowo dla studentów międzynarodowych kurs Innovation Management. Zwłaszcza ten drugi kurs był dla mnie fascynującym doświadczeniem. Wśród uczestników byli studenci m.in. z Francji, Wielkiej Brytanii, Chin i wielu innych krajów. Zaprosiliśmy ich do kancelarii. Przed spotkaniem poprosiłem ich, by przygotowali prezentacje, jak w ich krajach wygląda obszar Legal Tech. Przykłady studentów z Azji pokazały, że na tamtych rynkach rozwiązania tego typu są – ku memu ogromnemu zdziwieniu – wszechobecne. W krajach anglojęzycznych wykorzystanie Legal Tech wygląda zachęcająco, a w pozostałych różnie. W Polsce niestety bardzo słabo.
Chcielibyśmy, aby nasz program Prompter na podstawie analizy tysięcy umów wyciągał wzór umowy i na podstawie tego wzoru mógł wykreować dla użytkownika jego umowę. Powstaje usługa, która na podstawie dialogu prawnika z maszyną w języku naturalnym tworzy idealną umowę opartą na wzorcach. To oczywiście jeszcze przyszłość naszego rozwiązania, ale widząc postępy jestem pewien, że bliska. Chcielibyśmy też zbudować platformę technologiczną, która pozwoli małym i średnim kancelariom podnieść standard technologiczny.
Utrzymuję kontakty z różnymi osobami, które zagranicą zajmują się obszarem Legal Tech. Wiem, że ryzyko braku zgodności prawnej jest czymś, czego firmy się boją. Dlatego fundusze inwestycyjne przeznaczają miliardy na start-up’y rozwijające rozwiązania technologiczne, które wspierają je w tym zakresie, szczególnie w obszarach Compliance. JP Morgan szacuje, że banki wydały w 2019 roku na Compliance ponad 1 mld USD. Gros tych wydatków dotyczy technologii, która jest niezbędna – manualnie nie da się dziś zapewnić compliance.
Twoje zaangażowanie w promocję Legal Tech w Polsce sięga dalej, instytucji rekomendujących i tworzących prawo.
Współpracuję z agendą doradczą przy Komisji Europejskiej, która rekomenduje rozwiązania technologiczne w zakresie wykonania przepisów przyjmowanych w procesie legislacyjnym Unii Europejskiej, daje sugestię otwarcia danej regulacji na nową technologię. Współpracując z tą agenda poznałem jeszcze jeden aspekt Legal Tech, który w Polsce praktycznie nie występuje – Legal Justice.
Termin ten znany jest ze słyszenia i wycinka, jakim jest internetowy sąd w Lublinie…
Estonia jest przykładem kraju, który na polu Legal Justice ma szczególne osiągnięcia. M.in. stworzyła centralne repozytorium spraw sądowych. Kiedy rusza nowa sprawa sądowa, strona występująca z wnioskiem otrzymuje najpierw login do systemu, w którym składa wszystkie skany dokumentów, pisze wniosek, jego prawnik też się loguje, aby móc złożyć różne dokumenty i wnioski. Do systemu loguje się także sędzia. Następnie za pośrednictwem systemu toczy się postępowanie dowodowe. Werdykt też jest wydawany w postaci elektronicznej. To fascynujące. Niesie szereg korzyści dla stron, a także jakości i szybkości samego postępowania.
Unijna agenda, z którą współpracuję, ma do dyspozycji spory budżet. Dzięki temu może realizować różne projekty Legal Tech we współpracy z dostawcami – firmami programistycznymi, jak również takimi gigantami, jak Microsoft, Google czy Amazon. Jestem również zaangażowany w prace organizacji Legal IT, która działa w Wielkiej Brytanii. Organizuje ona raz do roku kongres pod nazwą Alternative Legal IT, który skupia dyrektorów IT pracujących w kancelariach prawnych. Jestem jedynym Polakiem w tym gremium. Obecnie spotkania odbywają się online i przyjęły formę regularną. Dzięki tej współpracy powstała bardzo efektywna platforma wymiany informacji o Legal Tech, zweryfikowana w praktyce podczas pandemii.
Jakie są Twoje obserwacje i wnioski z udziału w tym gremium? Jak na świecie rozwija się Legal Tech?
Aż 95% uczestników pracuje w chmurze publicznej. To przedstawiciele dużych kancelarii. Ja się od nich naprawdę dużo uczę. Poznając ich doświadczenia, mam wrażenie, że w Polsce trochę brakuje nam wiedzy. Myślę, że przyczyną nie jest nawet brak funduszy, ale brak chęci, a czasami – wprost nieuzasadnione – obawy by szukać technologicznego wsparcia praktyki prawnej. Rynek Legal Tech w Polsce jest praktycznie zerowy. Mam wrażenie, że nikt się za to porządnie nie wziął, no może poza nami (śmiech).
Czy patrząc na zakres swojej działalności w DZP i rolę, tak jak się ona ukształtowała, nie czujesz się już bardziej Chief Digital Officer’em?
Zgadza się. Czuję się tak, ponieważ mam pełną swobodę w kształtowaniu strategii Digital. Wymagało to dobrego poznania biznesu. Po 3 latach mogę nieśmiało powiedzieć, że rozumiem niektóre procesy w tym biznesie. Mogę więc myśleć, w jaki sposób wspierać je technologią. Dopiero dzięki temu mogę powiedzieć, że mam swobodę w działaniu, że cieszę się zaufaniem. Strategia cyfrowa została brutalnie zweryfikowana w okresie pandemii, ale przyniosła efekty w postaci zachowania ciągłości działania i bardzo ciekawe widoki na biznesową przyszłość.
Sporo mówiliśmy o tym, jak technologia pomaga przetwarzać cyfrowe dokumenty, dane w informację, poprawiać procesy itd. A w Twoim doświadczeniu – czerpiąc z tak wielu źródeł, w jaki sposób selekcjonujesz i dokładasz do cyfrowej strategii DZP te, które są istotne?
Abstrahując od zdobywania wiedzy, zawsze musi w tym być pierwiastek intuicji, zdrowego rozsądku. Nigdy nie skupiam się na początku na IT, tylko na zrozumieniu, co jest core businessem firmy. Kiedy go zrozumiem, zaczynam orientować się w środowisku IT. W przypadku Legal Tech jest ono poza Polską. Następnie staram się dotrzeć do tego środowiska i związanych z nim ludzi, zaczynam z nim rozmawiać. Zastanawiam się na ile ich technologia jest dojrzała i do zastosowania w polskich realiach.
Oprócz tego staram się dużo czytać branżowej treści. Na konferencję chodzę rzadko, choć w dobie konferencji online – częściej. Podstawą jest networking i dzielenie się wiedzą. Jeżeli jestem w stanie wytłumaczyć dostawcy kawałek mojego biznesu, a on go zrozumie i zechce stworzyć dla mnie oprogramowanie, to nie musi przekonywać mnie, abym go kupił. Dostawca inwestuje w zrozumienie mojego biznesu, a ja inwestuję w wyjaśnienie mu, jak mój biznes funkcjonuje. W żaden sposób nie stajemy po przeciwnych stronach.
Co najmniej trzy razy do roku uczestniczyłem w topowych konferencjach dotyczących obszarów, którymi aktualnie zarządzam. Biorę udział w spotkaniach – uruchomionej przez Ciebie, Szymon w ITwiz – społeczności CXO HUB. Oprócz tego liczy się dla mnie zwykła rozmowa. Przy całej tej cyfryzacji, doceniam szczególnie znaczenie relacji międzyludzkich, to, że mogę zadzwonić do kolegi i zwyczajnie podzielić się z nim swoimi przemyśleniami.
Rozmawiali Szymon Augustyniak i Artur Sikorski