Z prof. Konradem Świrskim, prezesem zarządu Transition Technologies, rozmawiamy o tym jak rynki reagują na ryzyko spowolnienia gospodarczego spowodowane paniką związaną z epidemią koronawirusa, trendach IT występujących w sektorze przemysłowym, energetycznym i opiece zdrowotnej, międzynarodowej działalności spółki i potencjale rynków zagranicznych, niesłabnącym zapotrzebowaniu na programistów i sposobach na ich poszukiwanie oraz współpracy polskiej nauki z biznesem.
W ostatnim komunikacie prasowym wspomina Pan o gotowości do budowania strategii biznesowej uwzględniającej nietypowe zachowania rynków światowych. Z czym wiążą się ewentualne zagrożenia? Jakie są założenia tej strategii?
Mamy obecnie dość bezprecedensową sytuację na rynkach światowych. Od ponad 10 lat mamy okres wzrostu koniunktury. Wydaje się więc, że – wcześniej czy później – trend na rynku musi się odwrócić. Trochę jest też tak, że firmy czekają na swego rodzaju wytłumaczenie spodziewanego spowolnienia. Może nim być zagrożenie wojną, załamanie gospodarcze czy – obecnie – epidemia koronawirusa, który świetnie się do tego nadaje. Na rynkach azjatyckich mamy kolejny miesiąc przestoju, na wszystkich innych – właśnie zaczyna się kryzys. Giełdy spadają w bezprecedensowym tempie, a wszyscy oczekują pierwszych zakażeń i być może jakichś niezwykłych działań, które przełożą się na gospodarkę. Ta epidemia jest wygodna, bo można zrzucić na nią wszystkie swoje problemy. Moim zdaniem wirus spowoduje, że pierwszy i drugi kwartał będzie raczej słaby w całej światowej gospodarce.
Z czym to się konkretnie wiąże? Z zaburzonymi łańcuchami logistycznymi, wyczerpywaniem się zapasów?
Działanie rynków światowych jest systemem naczyń połączonych. W Chinach biura naszych partnerów są zamknięte, trwa praca zdalna. Fabryki powoli powracają do produkcji, ale jeszcze nie do końca. W naturalny zatem sposób odczuwać będziemy mniejszą produkcję, konsumpcję czy wspomniane przez Pana problemy w łańcuchu dostaw. To wszystko odbije się na biznesie. Pytanie tylko jak głęboko? Czy to będzie lekkie spowolnienie czy większe zahamowanie? Na razie wybuch epidemii w Europie i kolejne przypadki na świecie pokazują, że nie będzie to raczej spowolnienie a pełnowymiarowy kryzys, który odbije się również na rynku IT.
Czy Państwo odczuwacie już trudności?
My je odczuwaliśmy dużo wcześniej. Zwłaszcza jeśli chodzi o rynki Europy Zachodniej np. niemiecki. U naszych dużych partnerów przemysłowych widzieliśmy jeszcze w 2019 roku mniejszy entuzjazm dotyczący roku 2020. Przejawiało się to w zmniejszonych budżetach na R&D czy na nowe inwestycje. Duże korporacje już się do tego spowolnienia przygotowywały.
A jak Państwo szykujecie się na to spowolnienie?
Od dawna budujemy strukturę naszych rynków i zamówień w sposób zdywersyfikowany. Utrzymujemy pewne rynki charakteryzujące się mniejszą marżowością czy dynamiką, licząc, że one nam się zrekompensują, gdy spadną zamówienia z danego obszaru.
Co to może dla Was oznaczać?
Spadek zamówień z dużych korporacji może wpłynąć na pracę naszych programistów, ale jesteśmy w stanie przerzucić te „moce” na inne rynki, np. energii czy lokalne rynki polskie. Ewentualne perturbacje mogą być widoczne w sektorze outsourcingu światowego, ale już niekoniecznie w polskim sektorze publicznym. Można się na to przygotować właśnie dywersyfikując zamówienia i czujnie patrząc na koszty. Zresztą pamiętam dobrze kryzys z 2009 roku, który akurat nie dotknął zbyt mocno polskiego sektora IT. Wtedy większość oszczędności globalnych koncernów zaczęto lokować w centrach niskokosztowych, a nasz kraj jest przecież cały czas konkurencyjny cenowo. Zatem, jeśli na świecie redukuje się koszty to zaczyna się od tych najwyższych, utrzymując produkcję w krajach takich, jak Polska.
Czy zatem, w pewnym stopniu, ta trudna sytuacja może nam pomóc?
Paradoksalnie tak, bo przecież spadnie także presja płacowa. W takich sytuacjach jak spowolnienie gospodarcze nie rosną pensje i nie ma tak wysokich oczekiwań rynkowych. To może dać trochę oddechu w kosztach. Nasi główni klienci nie są tak silnie narażeni na problemy z koronawirusem, a wręcz przeciwnie – np. obsługujemy też sektor farmaceutyczny i medyczny. Z drugiej strony pamiętajmy, że żaden kryzys nie jest czymś optymistycznym.
Jakie są dziś najważniejsze trendy w IT na świecie w sektorach, w których Państwo działają?
Od kilku lat jeśli chodzi o rozwiązania IT na pewno rządzi analiza danych. Trend ten zaczął się w przemyśle, a obecnie przeszedł również do handlu detalicznego, jeśli chodzi np. o analizę zachowań konsumentów. Za analizą danych idzie z kolei automatyzacja procesów. Ale nie tylko dotycząca automatyki przemysłowej, lecz także ta zmierzająca w kierunku wyeliminowania czynnika ludzkiego. I to przekłada się też na tendencje przemysłowe, coś, co się szumnie nazywa Industry 4.0. Ten trend jest coraz szerszy. A analiza danych „ciągnie” za sobą oczywiście inne rozwiązania – Data Science, IoT, Artificial Intelligence. To jest trend globalny.
Spadek zamówień z dużych korporacji może wpłynąć na pracę naszych programistów, ale jesteśmy w stanie przerzucić te „moce” na inne rynki, np. energii czy lokalne rynki polskie. Ewentualne perturbacje mogą być widoczne w sektorze outsourcingu światowego, ale już niekoniecznie w polskim sektorze publicznym. Można się na to przygotować właśnie dywersyfikując zamówienia i czujnie patrząc na koszty. Zresztą pamiętam dobrze kryzys z 2009 roku, który akurat nie dotknął zbyt mocno polskiego sektora IT. Wtedy większość oszczędności globalnych koncernów zaczęto lokować w centrach niskokosztowych, a nasz kraj jest przecież cały czas konkurencyjny cenowo.
A jeśli chodzi konkretnie o Państwa działkę?
Z naszej perspektywy, chociażby na rynku energetyki, coraz ważniejsza będzie optymalizacja zużycia i pewien wpływ tzw. nowej energetyki, a więc odnawialnych źródeł energii i jej magazynowania. Nie jest to może jeszcze widoczne tak silnie i nie ma na razie szans na stworzenie jakiegoś dużego rynku IT wokół tych rozwiązań, ale trend jest zauważalny.
Także w Polsce? Jak to się ma do naszej „kulawej” strategii energetycznej?
Jeżeli chodzi o polską strategię energetyczną, to choćbyśmy rozmawiali o niej godzinami, i tak zawsze dojdziemy do konkluzji, że będzie źle, a nawet jeszcze gorzej. My w energetyce nie mamy jakichkolwiek szans wyjść z procesu zmian bezboleśnie. A obecne zmiany technologiczne na rynku energii będą działały negatywnie na polski sektor, który, jak wiadomo, jest scentralizowany. Firmy obsługujące go będą zatem tracić rynek i zasoby. Natomiast rozwiązania IT będą się przesuwać w inne obszary. Z tym że dopiero w takim 10- czy 15-letnim trendzie.
Jakie to będą obszary?
Już zaczynają się pewne trendy, jeśli chodzi np. o panele fotowoltaiczne czy energetykę rozproszoną. Mówi się o klastrach, mniejszych elektrowniach i produkcji energii dla przemysłu. Ale póki co, z punktu widzenia globalnego zużycia energii, jest to kompletnie niewidoczne. Skala wolumenowa jest zbyt mała. Nie ma więc co oczekiwać, że niebawem będziemy mieli zupełnie nowy sektor IT, który wygeneruje jakieś rozwiązania dla polskiej energetyki. Ale, jak już wspomniałem, za 10-15 lat to się zmieni.
Na rok 2020 zapowiadacie Państwo otworzenie kolejnych biur wspomagających ekspansje na światowych rynkach. Może Pan powiedzieć, które będą to rynki i jak oceniacie swoje szanse na nich?
Zacznijmy od tego, że jesteśmy Polską firmą, która próbuje być firmą europejską i światową. Obecnie 50% naszych przychodów płynie z eksportu, jest więc oczywiste, że musimy działać na rynkach zagranicznych. Mamy już szereg biur otwartych w różnych krajach, ale inwestujemy także w spółki partnerskie poprzez kupowanie ich udziałów. Tak po krótce wygląda nasza strategia, którą będziemy kontynuować w zależności od zachowań rynków światowych. Na pewno zamierzamy rozwijać się w Europie Zachodniej. Będziemy szukać kolejnych spółek partnerskich i biur sprzedażowych w krajach skandynawskich. To jest na pewno jeden z kierunków. Jeśli chodzi o Azję, to mamy biuro deweloperskie w Malezji i biuro inżynierskie na Tajwanie. Chcieliśmy też otworzyć biuro w Chinach kontynentalnych, ale obecnie – w związku z koronawirusem – temat ten jest wstrzymany. Będziemy też otwierać biura w takich „niszowych” krajach jak np. Jordania.
Dlaczego akurat Jordania?
Obsługujemy tam bardzo duży procent rynku, jeśli chodzi o sektor elektrowni słonecznych czy zakłady przemysłowe, a nasze rozwiązanie stało się na nim prawie standardem.
Które produkty i rozwiązania z Waszego portfolio notują obecnie największą dynamikę sprzedaży na rynkach zagranicznych? Jak w ogóle wygląda potencjał rynków zagranicznych?
Outsourcing ma bardzo dużą dynamikę i to z dość dobrymi marżami. Cały czas jest zapotrzebowanie na programistów niezaspokajane ani przez Chiny, ani Indie czy Polskę. Zamówienia zagraniczne na oprogramowanie rosną więc cały czas.
Czy jednak będą rosnąć dalej?
Trudno powiedzieć. Przygotowujemy się na to, że outsourcing może nieco spowolnić. Spodziewamy się za to, że obudzi się nieco rynek energetyczny, jeśli chodzi o wspomaganie handlu energią i gazem. W tym roku zmieniają się bowiem regulacje europejskie. Wprowadzane są nowe przepisy, co jest dla nas korzystne, bo wymaga kolejnych inwestycji w systemy handlowe, a w tym segmencie mamy silną pozycję na rynku.
Jak wygląda obecnie podział sprzedaży Transition Technologies jeśli chodzi o poszczególne regiony, w tym Polskę?
Większość, bo 45% naszej sprzedaży, realizowana jest w Europie, 30% w USA, 10% na Bliskim Wschodzie, podobnie w Azji, a 5% w Ameryce Południowej. Natomiast z tych 45% przypadających na Europę ok. 66% dotyczy Polski.
Od kilku lat, jeśli chodzi o rozwiązania IT na pewno rządzi analiza danych. Trend ten zaczął się w przemyśle, a obecnie przeszedł również do handlu detalicznego, jeśli chodzi np. o analizę zachowań konsumentów. Za analizą danych idzie z kolei automatyzacja procesów. Ale nie tylko dotycząca automatyki przemysłowej, lecz także ta zmierzająca w kierunku wyeliminowania czynnika ludzkiego. I to przekłada się też na tendencje przemysłowe, coś, co się szumnie nazywa Industry 4.0. Ten trend jest coraz szerszy. A analiza danych „ciągnie” za sobą oczywiście inne rozwiązania – Data Science, IoT, Artificial Intelligence.
W 2019 osiągnęli Państwo przychody o 25% wyższe. Który z sektorów, w których Państwo działają – energii, gazu, informatyki medycznej lub przemysłu – rozwijał się najszybciej?
Wspomniałem już o outsourcingu. Cały czas rośnie również sprzedaż oprogramowania dla sektora przemysłowego, aczkolwiek trudno powiedzieć, jak ten rynek będzie wyglądał w tym roku z powodu prognozowanego spowolnienia. Jeśli chodzi zaś o sektor gazowy, to powoli rozwijają się automatyka i handel związane z tym surowcem w Polsce i Niemczech.
A informatyka medyczna?
Mam nadzieję, że to będzie najbardziej rosnący kawałek naszego „tortu” w 2020 roku. Ale muszę też od razu dodać, że jest to stosunkowo mały jego kawałek. Nie widzę natomiast możliwości wprowadzenia tych wszystkich planów rozwoju opieki medycznej bez analityki medycznej. A w tym konkretnym segmencie jesteśmy jednym z liderów.
Czy sektor opieki zdrowotnej jest w ogóle gotowy na to, aby wdrażać te rozwiązania?
Powoli tak. Zresztą przed nami jest ten czas, kiedy będzie widać największe zyski z wdrożeń. Obszary, w których działamy, to nie jest zwykłe oprogramowanie szpitalne, tylko systemy do analizy danych medycznych odpowiadające za optymalizację procesów. Zatem jeśli mówi się coraz więcej o wydawaniu pieniędzy i efektywności leczenia, to takie rozwiązania trzeba wykorzystywać natychmiast. Jednak – jak wiemy – bywa z tym różnie.
Wspominał Pan o dużym zapotrzebowaniu na programistów. Czy Państwu też ich brakuje?
W Transition Technologies występuje ciągle duża dynamika wzrostowa, jeśli chodzi o przenoszenie do Polski zleceń związanych z usługami programistycznymi. W związku z tym szukamy nowych pracowników. Podobnie jak wszystkie inne firmy działające w tym sektorze.
W jaki sposób i gdzie ich Państwo poszukują? Od jakich technologii są to specjaliści?
Mamy 14 biur w całej Polsce i przez to dość indywidualne podejście do poszukiwania pracowników. W każdym z tych miast znajduje się uczelnia techniczna, z którą współpracujemy. Mamy program kontaktów ze studentami, realizujemy staże, praktyki wakacyjne, z których korzysta ok. 200 osób rocznie. Połowa z nich trafia później do nas do pracy. I to jest główne źródło nowych pracowników. Poza tym każda z naszych 5 spółek jest skoncentrowana na wyszukiwaniu konkretnych specjalistów ze swoich nisz. Co do specjalizacji, to poszukujemy bardzo szeroko, bo produkujemy we wszystkich technologiach.
Jak Pan ocenia poziom polskich programistów?
Każdy kraj ma swoją specjalność. Włosi pizzę, Niemcy samochody, a u nas udało się – co jest jednym z większych sukcesów Polski – stworzyć taką konotację, że polski rynek IT kojarzy się na świecie z dobrą jakością i wysokim poziomem właśnie programistów. Jak Pan spojrzy na jakiekolwiek raporty dotyczące tego, gdzie jest największy potencjał do produkcji oprogramowania, to znajdziemy tam Indie, Chiny, Malezję, Filipiny, a w Europie Polskę i Rumunię. Uważam to za naszą nieprawdopodobną wartość, która będzie procentować.
Wspominał Pan, że współpracujecie z różnymi uczelniami w Polsce. Jak według Pana układa się współpraca nauki z biznesem w polskim IT?
Osobiście nie jestem zwolennikiem, aby firma komercyjna korzystała z bardzo dużej liczby grantów i dotacji. Nie jestem przekonany, że jest to coś, co generuje wysoką wartość dodaną dla polskiego sektora IT. Oczywiście, sami korzystamy z takich możliwości, ale nigdy nie stanowiły one więcej niż 5% naszych przychodów. Nie do końca wierzę w organizacje, w których dominujący przychód płynie z projektów badawczych finansowanych przez Państwo. Niestety, oducza to od działania na otwartym rynku i źle wpływa na procesy w firmie.
Panuje też u nas błędne przekonanie, że gdy firma dostanie pieniądze i wymyśli innowacyjne rozwiązanie techniczne, to od razu zawojuje nim świat. Tak nie jest. Stworzenie ciekawego produktu to dopiero początek. Trzeba go przecież skomercjalizować, mieć dostęp do światowych rynków i jeszcze go sprzedać. W Polsce zrobiono przecież wiele systemów i rozwiązań technicznych za wiele milionów złotych, tylko które z nich zostały sprzedane na całym świecie? A uczelnie generalnie nie nadają się do działania komercyjnego. One powinny przede wszystkim kształcić studentów.
Jestem też bardzo sceptyczny, jeśli chodzi np. o działania typu finasowanie modnych obecnie startupów. Jeśli ktoś naprawdę wierzy w swój produkt i chce stworzyć startup, niech sprzeda mieszkanie, weźmie kredyt, a wtedy uwierzę, że może mu się udać, bo będzie pracował po 24 godziny na dobę i na pewno nie będzie oglądał się za siebie.
Rozumiem, że wizje typu Polska Dolina Krzemowa niespecjalnie Pana przekonują?
Ale Polska Dolina Krzemowa już jest! Przecież na całym świecie mówi się, że w tym kraju robi się dobre IT. To już się nam udało. Po co więc jakaś centralizacja? Dajmy szansę robić biznes tym firmom, które już to potrafią. Kształćmy dalej bardzo dobrych programistów i obniżmy podatki, to w zupełności wystarczy.
Rozmawiał Mikołaj Marszycki